0
Wolny 18 marca 2015 23:27
Drugi raz w Londynie i drugi raz w styczniu. Nie ma tam plaży, słońca, ładnych widoków, jednak można się dobrze bawić i bez tego.



Na początku było trochę niemiłych niespodzianek. Najpierw kolejka do kontroli paszportowej opóźniła nas o godzinę, potem problemy z wykorzystaniem PayPassów do opłacania komunikacji miejskiej dodały kolejne kilka minut. Kupiliśmy Oystery, ale na zmianę warty o 11:00 nie zdążyliśmy. Dojechaliśmy pod Big Bena, czyli jedno z najgęściej zagęszczonych turystami miejsc na świecie. Wyszliśmy z tłocznego metra na jeszcze bardziej tłoczną ulicę. Nie ma tu uroku Jamesa Bonda biegnącego przez miasto w garniturze. Spacer w parku św. Jakuba poprawił nam samopoczucie. Stamtąd już, śladami "Notting Hill" przeszliśmy obok hotelu Ritz, potem krótka przejażdżka metrem i znaleźliśmy się na Portobello Road. Kramy, sklepiki i mnóstwo ulicznego jedzenia. To jest miejsce, w którym również jest tłok jak pod Big Benem, ale trochę inny, bardziej lokalny niż turystyczny. Chociaż turystów też tu masa.
Zlokalizowaliśmy księgarnię Williama Thackera i jego niebieskie drzwi.






Jedną z najlepszych atrakcji Londynu są muzea. Darmowe i wielkie jak powierzchnia wszystkich muzeów regionalnych w Polsce razem wzięta. Muzeum Historii Naturalnej to jedno z moich ulubionych, pewnie z powodu niedostatku takich placówek na rodzimym gruncie. Widząc dzieciaki, które mają takie atrakcje na co dzień łezka mi się w oku kręci.



Weekend w Londynie to za mało czasu, by zwiedzać sobie swobodnie wszystko. Po Notting Hill i Muzeum Historii Naturalnej zostało nam trochę czasu na punkty obowiązkowe typu Picadilly Circus, Baker Street Sherlocka Holmesa i Tower Bridge.

Wracając na Stratford zapomnieliśmy się odpikać na stacji DLR i pobrało nam za dużo kasy. Po zwrot wróciliśmy na dworzec w Stratford i stamtąd już na spacerkiem do hotelu. Dwa lata wcześniej udało mi się skorzystać z noclegu w hotelu Ramada w okolicach lotniska City za jedynie 25 GBP. Teraz też najtańsze noclegi udało się znaleźć na Stratford, w Travelodge. Dzielnica ma po Olimpiadzie lekką czkawkę w liczbie pokoi hotelowych. Z jednego Holiday Inn widać inny Holiday Inn. Ceny są dużo niższe niż w centrum i za cztery gwiazdki można zapłacić 300 zł, podczas gdy w centrum dwa razy więcej. Dojazd jest za to bardzo dobry i w 30 minut jesteśmy na miejscu jadąc z centrum.



Drugi dzień mieliśmy przeznaczyć na inne muzea, ale zamiast tego połaziliśmy po Stratfordzie. Głównie po Parku Królowej Elżbiety. Jakaś wystawa autobusów i takie tam.



Jak kolega kiedyś narzekał na Stansted to i jak ponarzekam. Jak można podawać bramkę na godzinę przed odlotem? Ludzie stoją w tłumie zamiast przejść pod puste bramki. Komercjalizacja lotnisko nabiera nowego etapu. Następny to fotele tylko dla klientów sklepów. Ktoś tu zapomniał, że lotniska są dla podróżnych, a nie klientów. Mam nadzieję, że ten trend poza Londynem, Brukselą i paroma innymi portami nie trafi nigdy do Polski.

Więcej na http://blizejdalej.blogspot.com/2015/02/jesli-dzis-sobota-jestesmy-w-anglii_18.html
Zdjęcia na https://flic.kr/s/aHsk5HgxZR

Dodaj Komentarz